niedziela, 27 grudnia 2015

33. wciąż istnieję



I am the wilderness locked in a cage
I am a growing force you kept in place
I am a tree reaching for the sun
Please don't hold me down
Please don't hold me down

I am a rolling wave without the motion
A glass of water longing for the ocean
I am an asphalt flower breaking free but you keep stopping me
Release me
Release me




Żebym mogła być sobą, nie musiała się kryć ze swoimi quirkami i potrzebami, przebierać się za inną osobę, udawać kogoś innego niż jestem.
Żebym mogła z kimś dzielić przynajmniej niektóre plany i marzenia... nie tylko jego (choć to też), ale i moje.
Żebyśmy robili coś fajnego razem. 
Żeby druga osoba rozumiała moją psychikę w stopniu, w jakim jest to osiągalne, a przynajmniej w sensie intelektualnym starała się rozumieć.
Żeby szczerze interesowała się moim życiem, pytała, co u mnie, pamiętała o ważnych wydarzeniach i reagowała na to, co mówię.
Żebym mogła się jej wygadać ze swoich problemów i przeżyć, i myśli.
Żeby druga osoba była odpowiedzialna.
Żebym wiedziała, że mogę na nią liczyć, że nie wypnie się na mnie, gdy przeżywam trudne chwile, że w miarę możliwości pomoże mi znaleźć rozwiązanie.
Żeby uwzględniała w swoim życiu, że ja istnieję i mam uczucia. 
Tylko (i aż) tyle chcę.



Czy nie mam prawa pragnąć więcej niż znam?
Sądzę, że mam.
Choćby tylko dlatego, że nie pragnę więcej, niż chcę komuś z siebie dawać. I że zawsze dawałam z siebie właśnie tyle.



Boli mnie. Ale wciąż istnieję.



A dzisiaj, kiedy z Ra. byliśmy o jakieś dziesięć minut drogi od starej cegielni, Ra. wymamrotał:
- Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale moim zdaniem najpiękniejszymi drzewami są te, które rosną na zgliszczach.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz