niedziela, 6 września 2015

12. wakacje z duchami


Tegoroczne wakacje spędziłam bezwyjazdowo, pierwszy raz od bodajże siedmiu lat nie ruszając się z domu dalej niż o godzinę jazdy. Głównie ładowałam akumulatory po wyjątkowo trudnym i obfitującym w niewesołe przeżycia roku, czytałam i włóczyłam się po okolicy. O dziwo, nawet jestem zadowolona. Wyciszyłam się, poukładałam sobie co nieco w swojej głowie. A że większość najpiękniejszych momentów, które przeżyłam w tym roku, przeżyłam w samotności, gdzieś między lasem a polami? Widocznie tak już musi być. W długofalowej perspektywie lepsze to niż obfitujące we wrażenia wakacje z drugim człowiekiem, które następnie pozostawiają szramy na psychice, jak rok temu.

Ostatnie dwa lata zmieniły coś we mnie: zaczęłam powoli wyzbywać się oczekiwań względem ludzi.

Przez wiele lat wierzyłam, że jest na świecie ktoś o potrzebach podobnych do moich i spotkanie go to tylko kwestia czasu.

Ktoś, z kim mogłabym porozmawiać naprawdę o wszystkim, kto sluchałby mnie bez miny pod tytułem "O rany, kiedy to się skończy?" i kto opowiadałby mi o wszystkim bez obawy, że mnie znudzi... o tym, co przeczytał, co widział, o swoich myślach i poglądach, o swojej pracy, o aktualnych problemach i o tym, co jadł na obiad. (Niestety, kiedy już-już się wydaje, że ktoś taki istnieje, zwykle zdarza się coś, co pokazuje, że wcale się nie da rozmawiać o wszystkim. Pewne tematy okazują się być tematami tabu i złudzenie pryska).

Ktoś, kto by polecał mi książki i chodził ze mną po lesie, zwiedzał ze mną zamki i kochał zwierzęta. I nie brzydziłby się siedzenia na trawie, przełażenia kanałem ani spania w jednym pokoju z larwami ćmy. Ktoś, kto lubiłby czasem pójść nocą na spacer, posiedzieć w mojej kryjówce czy zrobić razem coś fajnego do jedzenia. I pograłby ze mną w tryktraka, i popstrykał zdjęcia. Ktoś, kto miałby realne, ale fajne pomysły, żeby każdy tydzień nie wyglądał tak samo.

Ktoś, kto nie uciekałby, gdy potrzebuję wsparcia, i pozwoliłby mi się czasem sobą zaopiekować. Kto nie śmiałby się z moich lęków, ale nie udawałby też superbohatera, który niczego się nie boi. Ktoś, kto myślałby serio o pracy, ale nie żyłby tylko pracą, imprezami, jedzeniem i spaniem. Ktoś, kto nie zmuszałby mnie do robienia rzeczy, których nie chcę robić, nie narzucałby mi swoich przekonań i nie traktowałby mnie jak lalkę, którą trzeba ładnie ubrać. Kto nie chciałby za wszelką cenę upodobnić mnie do innych. Ktoś, komu nie przeszkadzałoby, że chodzę w bluzie zamiast w sukience i być może mam krótsze włosy od niego. I kto akceptowałby Ri. i Ra. z ich łażeniem w dziwnych ciuchach, ich upodobaniami, peruką i sprzecznościami.

No, ale nadszedł czas, żeby pogodzić się z myślą, że ktoś taki nie istnieje, a poczucie samotności i niezrozumienia będą zawsze obecne w moim życiu, w mniejszym lub większym stopniu. Jedyne, co mogę zrobić, a właściwie muszę, to stać się silniejsza, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. I bardziej niezależna. 

Jeżeli ja siebie nie zrozumiem, nikt mnie nie zrozumie. Jeżeli ja sobie nie pomogę, nikt mi nie pomoże. Jeżeli nie będę potrafiła zaspokoić swoich potrzeb, nikt inny ich w pełni nie zaspokoi. Jeżeli nie będę umiała cieszyć się tym, co czuję, kiedy jestem sama, będę się cieszyć bardzo rzadko.

2 komentarze:

  1. Gdy miałum jakieś 19 czy 20 lat, chciałum jechać w Bieszczady z namiotem. Niestety nie było nikogo, kto chciałby jechać ze mną. I w Bieszczady z namiotem wtedy nie pojechałum. Młodu byłum, głupiu i niepewnu siebie. Potem się nauczyłum, że ciekawe i przyjemne rzeczy można robić samotnie. I jak półtora tygodnia temu nikt nie chciał się ze mną wybrać na jednodniową wycieczkę po województwie świętokrzyskim, to pojechałum samu. I było świetnie. Wcześniej samu penetrowałum opuszczone miejsca, chodziłum po Puszczy Kampinoskiej i jeździłum nocami na rowerze po laskach i parkach. I większość spośród moich najpiękniejszych wspomnień dotyczy rzeczy, które robiłum albo samu, albo z rodzicami. Bo choć zawsze chciałum, i nadal chcę, żeby ktoś robił ciekawe rzeczy ze mną, zazwyczaj zabranie kogokolwiek kończy się tym, że ta osoba głównie marudzi. Takie życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też jestem "młoda, głupia i niepewna siebie", do tego podróżowanie samotnie póki co mnie przeraża. I też miałam plany wyjazdowe, nawet kilka: pojechać w góry i poodwiedzać przyjaciół w innych częściach Polski. Ale nie wypaliło, bo wszędzie, gdzie w grę wchodził czynnik ludzki, coś się posypało. I zostałam.
      Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam taki etap w życiu. Mam nadzieję, że uda mi się z niego wyzwolić, choćby to miało trwać dłużej niż u Ciebie.

      Usuń