wtorek, 22 września 2015

14. wiem, że nie wiem


Mam duże trudności z określaniem, kim jestem dla innych ludzi: co o mnie myślą, jaką rolę pełnię w ich życiu, czy coś dla nich znaczę. A już najtrudniej jest mi stwierdzić, czy ktoś jest dla mnie miły dlatego, że mnie lubi, czy tylko dlatego, że tak wypada lub może to przynieść korzyści materialne.

Łączy się to z drugą kwestią: nie mam zielonego pojęcia, jaka częstotliwość kontaktów (koleżeńskich, przyjacielskich) z konkretną osobą jest właściwa, by okazywać jej sympatię i dawać do zrozumienia, że chcę utrzymywać z nią kontakt, ale jednocześnie nie przeholować. I nie wiem, jaka powinna być częstotliwość mojej inicjatywy w stosunku do inicjatywy drugiej osoby. Prawidłowości w tym względzie zaczynam dostrzegać dopiero po długiej znajomości, ale wciąż są to prawidłowości indywidualne, nie ogólne, mogące jakkolwiek pomóc w kwestii nowych znajomych. I tak moja przyjaciółka uważa, że ją zaniedbuję, jeśli przez tydzień nie odezwę się telefonicznie, podczas gdy przyjaciel miewa okresy izolacji od kontaktów towarzyskich trwające nawet ponad miesiąc, ale jeśli się odzywa, to lubi "to hear from me" nawet codziennie.

Dzisiaj już więcej rozumiem i wiem na przykład, że w okresie gimnazjum uważałam za przyjaciół osoby, które wcale nie potrzebowały kontaktu ze mną do szczęścia, a niektórym się narzucałam, będąc pewna, że mnie lubią. Kiedyś jednak byłam w szoku, gdy po ukończeniu szkoły większość z tych osób nie wyraziła chęci utrzymywania ze mną kontaktu, a część nigdy więcej się nie odezwała.

Inna sprawa, że gdybym przez całe życie tylko i wyłącznie czekała na inicjatywę drugiej osoby, nie odzywając się pierwsza lub robiąc to sporadycznie, w moim życiu prawie wcale nie byłoby ludzi poza rodziną... Nie wiem, dlaczego ludzie nie chcą się ze mną przyjaźnić. Wchodząc w nową grupę, zawsze staram się zyskać sympatię innych. Jestem miła, kulturalna, udzielam pomocy, nie wywołuję konfliktów, nie jestem dwulicowa, zresztą z natury jestem bardzo pacyfistycznie nastawiona do otoczenia. Mimo tego, gdy ludzie poznają mnie bliżej, zwykle kończy się tak samo: po ukończeniu szkoły, projektu, wolontariatu, kursu itp. nikt się już do mnie nie odzywa, chyba, że ktoś potrzebuje porady lub innego rodzaju pomocy, na przykład przetłumaczenia na angielski tytułu pracy dyplomowej. Kiedy zaglądam na portal społecznościowy, odkrywam, że inni nadal utrzymują ze sobą kontakt, nawet wyjeżdżają na wspólne wakacje - jak oni to robią, że ktoś im to proponuje, nie mam pojęcia. Do dziś nie wiem, co robię źle.

Chciałabym, by ludzie częściej udzielali sobie informacji zwrotnej: żeby mówili, co czują w stosunku do drugiej osoby, co w niej lubią, a co ich w niej denerwuje. Z dwojga złego wolę bowiem, by ktoś powiedział mi czarno na białym: "Słuchaj, dzisiaj strasznie mnie wkurzyłaś, robiąc x, więc byłbym wdzięczny, gdybyś się czymś zajęła i dała mi spokój do końca dnia" albo po prostu "Wkurzasz mnie", niż aby głośniej niż zwykle trzaskał garnkami w kuchni, odzywał się bardziej lakonicznie niż zwykle, stroił miny jak Jaś Fasola i oczekiwał, że domyślę się, o co chodzi. Niestety, większość ludzi preferuje tę drugą opcję.
To, co napisałam o informacji zwrotnej, ma zresztą szerszy kontekst. Zdarzało się, że ludzie, którzy byli dla mnie ważni, niespodziewanie w ciągu jednego dnia znikali z mojego życia lub wręcz znikali z tego świata. Dlatego od kilku lat staram się, żeby ważne dla mnie osoby w każdym momencie wiedziały, co dla mnie znaczą, żeby żadna zombie apokalipsa nie mogła sprawić, że odejdą w niewiedzy, że ktoś ich bardzo, bardzo lubił.

Ostatnio jestem zaskoczona (pozytywnie) zachowaniem pewnej osoby, która w moim odczuciu okazuje mi dużo sympatii i ciepła, więcej niż większość ludzi, choć zna mnie od niedawna. Nie potrafię jednak wykoncypować, czy osoba ta zachowuje się w ten sposób tylko dlatego, że jest dobrze wychowanym człowiekiem, czy też lubi mnie jako osobę i chce się ze mną przyjaźnić. Ja czuję, że zaczęłam bardzo, bardzo lubić tę osobę. Niestety, w temacie kontaktów towarzyskich jestem tępa i obiektywna ocena sytuacji przekracza moje możliwości.

Chciałabym w tego typu sytuacjach móc napisać list:


Ahoj, X.!

Ponieważ jestem nieco zdezorientowana co do charakteru Twoich oczekiwań względem mnie, mam do Ciebie małą prośbę.

Jeżeli chcesz zostać moim przyjacielem, następnym razem, gdy się zobaczymy, załóż coś niebieskiego. Może to być koszulka, spinka, wstążka, naszyjnik, czapka... cokolwiek. 

Jeżeli jesteś dla mnie miły/a z czystej grzeczności, ale nie zależy Ci na byciu moim przyjacielem, nie zakładaj niczego niebieskiego - spoko, nie musisz udawać, że jest przeciwnie, ja się nie obrażę. Nadal uważam, że jesteś przefajnym człowiekiem i zasługujesz na wszystko, co najlepsze w życiu. Po prostu chciałabym to wiedzieć.

Byłabym też wdzięczna, gdybyś powiedział/a mi, jak często mam się do Ciebie odzywać, jeśli Ty nie odzywasz się pierwszy/a, i czy w ogóle mam odzywać się pierwsza.

RT

P.S. od Ri. i Ra.: 
Jeżeli zdecydujesz się zostać naszym przyjacielem, możesz przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że zyskasz coś trwałego: nie odejdziemy z Twojego życia, chyba, że sam/a nas o to poprosisz, bardzo nas zranisz lub umrzemy. Nieważne, gdzie mieszkasz, ile zarabiasz, czy się modlisz i co robisz w swojej sypialni. Zyskasz kogoś, kto będzie zawsze po Twojej stronie i nie odwróci się od Ciebie, nawet jeżeli zaczniesz robić absolutne głupoty ze swoim życiem - co najwyżej przedstawimy Ci w skrócie obiektywne konsekwencje lub (nieco mniej skrótowo) nasz punkt widzeniaZyskasz kogoś, kto nie wygada nikomu Twojej tajemnicy, nie będzie się śmiał z Twoich quirków (chyba, że czasem lubisz się z siebie pośmiać) i nie będzie się obrażał, kto nie będzie fałszywy, kto chętnie przegada z Tobą pół nocy, pójdzie do lasu, pojedzie na wycieczkę czy z czystej ciekawości poczyta/poogląda to samo, co Ty. 
Ale - ostrzegamy - zyskasz też kogoś, kto jest niekumaty, jeśli chodzi o kontakty towarzyskie, i ekscentryczny. Jeżeli będziesz coś do nas miał/a, cokolwiek to będzie, zawsze uderzaj z tym właśnie do nas i mów o tym wprost - właśnie nam, ponieważ MY NIE SIEDZIMY W TWOJEJ GŁOWIE. Na wielu rzeczach się nie znamy, ale jedno wiemy na pewno: jeżeli jesteś sam/a i słyszysz jakieś głosy, to na pewno nie jesteśmy my.


Jaki piękny byłby świat, gdyby wszystkie sprawy tego typu dało się tak łatwo rozwiązać!

1 komentarz:

  1. No to już wiem, jakiego koloru dredy będę miała podczas sesji, o której rozmawiałuśmy parę miesięcy temu.

    OdpowiedzUsuń